piątek, 30 września 2016

Trening zastępczy

Nie samym biegiem żyje człowiek, a gdy przychodzi czas przymusowego odpoczynku to ciężko wysiedzieć w jednym miejscu i nic nie robić. Jednak czasem trzeba, szczególnie że od kilku miesięcy treningi były ciężarem a nie przyjemnością. Zastanawiało mnie czemu każdy trening nawet najmocniejszy, każde zawody kończę wręcz nie zmęczona? Czemu nie mogę dać z siebie 100%? Jak to jest, że na ostatnich metrach do mety nie jestem w stanie walczyć o zwycięstwo?
Cały czas zrzucałam to na zmęczenie, ciężki obóz, małą ilość snu, ciągłe podróże, ale to niestety nie było to. Wszystko się kumulowało od bodajże maja, aż do leukopenii i anemii. Trzeba zatem zrobić reset. :)
3 godziny później na treningu strzeleckim
Trening strzelecki to dla mnie najlepszy sposób po "okresie leżakowania" do powolnego powrotu formy. Mogłoby się wydawać, że leżenie z bronią wcale nie męczy, ale to nie prawda!!!! Też tak kiedyś myślałam, ale przekonałam się na własnej skórze, że po jednym treningu boli po prostu wszystko. Co najważniejsze w treningu to wytrzymałość mięśniowa, a do tego długa droga i ciężka praca. Najpierw trzeba znaleźć postawę, która pozwoli na stabilizację broni, potem powolna praca nad wyeliminowaniem błędów i oczywiście bystre oko.  Pamięć mięśni, układu dłoni, położenia broni w stosunku do ciała, ustabilizowanie postawy itp i tak w kółko :) Pozycja wcale nie należy do najwygodniejszych, ale jak to mówią "Nie musi być wygodnie. Musi być skutecznie"

Obraz strzałów na monitorze
Leżenie samo w sobie to na pewno to nie jest. Spróbujcie chociaż położyć się na brzuchu, głową w górze, łokcie oprzeć na ziemi a dłonie pod brodę i wytrzymać tak bez ruchu przez minimum pół godziny. Jedyny ruch jaki możecie wykonać to ruch koniuszkami palców no i oczywiście oddychać ;) W skrócie: ciężko. Zawsze wydawało mi się że to taka przyjemność leżeć i naciskać spust, lecz już na pierwszym obozie poczułam czym tak naprawdę jest strzelanie: zdarte łokcie, sine palce, naprężone mięśnie... Specem nie jestem, ale jakość mi to idzie. Na pierwszym strzelaniu ocenianym nie było źle.  Najpierw miałam 10 strzałów w 10minut, potem "rapid" czyli na 10 pestek w tylko 1 minutę. Na 200 możliwych punktów uzyskałam 178 w tym 91 na wolnym i 87 na szybkim, więc mimo małej wiedzy i doświadczenia naprawdę przyzwoicie. Wszyscy zadowoleni, bo nie zawsze się udaje taki wynik na 300 metrów osiągnąć po jednym obozie :) Potem tylko lepiej, bo już na zawodach poprawiłam swoją życiówkę i ustrzeliłam 185 na 200 możliwych punktów, a miałam tylko 2 obozy strzeleckie :) Chyba mój nowy talent, choć wypracowany bólem rąk i pleców, żeby złapać choć trochę stabilizacji. Teraz dla mnie położenie się na godzinę w jednej pozycji nie stwarza wielkiego problemu, no po za nudą ;) Obecnie wiem, gdzie popełniam błędy i staram się je sama korygować. Na ostatnim tygodniowym obozie w Bydgoszczy trenowałam strzelanie codziennie. To był mój główny trening, ponieważ w innych konkurencjach również na bieganiu nie czułam się jeszcze zbyt dobrze to mogłam postawić sobie nieco inne cele. Doskonalić się w strzelectwie i się udało. Mój kolejny obóz zakończony 25 września uważam za bardzo udany. 
Tygodniowe obozy strzeleckie to nic innego jak 3 godzinne utrzymywanie pozycji. Gdy byłam sama potrafiłam z niewielkimi przerwami wyleżeć aż 4 godziny i oddawać strzały, a ponieważ każde naciśniecie spustu ma być wypracowane to nie było czasu na nudę i czas szybko zleciał. Trening właśnie tak wygląda. Nie chodzi o to by wystrzelać wszystko za jednym razem ale aby był dobry efekt i powtarzalność wyników. Oddając strzał patrzysz na monitor (taki jak na zdjęciu) i korygujesz błędy. Kręcisz w lewo, w prawo, do siebie lub od siebie i szukasz środka. Gdy widzisz na nim coraz więcej trafionych 10tek to mimo radości trzeba pamiętać by opanować się i pracować dalej. Do samego końca trzeba być skupionym i nie zapominać o postawie. To wszystko co napisałam to oczywiście moje spojrzenie na ten typ treningu. Zawodowcy pewnie opisaliby to nieco inaczej, ale ja to ja :) 

Treningi strzeleckie to dla mnie idealna opcja powracania do formy po wycieńczeniu organizmu. Rewelacyjna odskocznia od innych form ruchu i motywacja do dalszego doskonalenia się mimo iż na samym początku szło mi bardzo dobrze :) Choć obecnie bieganie i inne formy aktywności są dla mnie utrapieniem, to wiem że gdzieś te pokłady energii po anemii i leukopenii gdzieś są i tylko trzeba je na nowo obudzić. Zatem trzeba wracać do treningów, choć nie jest łatwo to ciesze się, że mogę zastąpić słabą predyspozycję i osiągać poprawę w innych konkurencjach takich jak strzelectwo. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz